Niniejszy wpis jest przeredagowaną wersją wpisu z bloga www.prawodoprywatnosci.pl – ponieważ jednak tutaj mam większy zasięg to umieszczam go także tutaj, jeżeli uczęszczasz także na moje inne blogi i znasz ostatni wpis z Prawa do prywatności, to możesz sobie ten tekst darować, jeżeli nie znasz… to przeczytaj, bo to bardzo ważna sprawa.
W Ministerstwie Sprawiedliwości powstaje projekt ustawy, który może uderzyć w wiele polskich spółek.
Chodzi o nową ustawę o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione pod groźbą kary tworzoną po to, aby martwe przepisy dotychczasowej ustawy zastąpić regulacją, która pozwoli na skuteczną walkę ze zorganizowanymi grupami przestępczymi, oszustwami karuzelowymi i mafiami gospodarczymi.
Cel szczytny, ale w obliczu tego co dzieje się aktualnie z sądownictwem (bez wgłębiania się czy coś jest zgodne z Konstytucją, czy też nie, bo chodzi mi o jakość i niezależność sędziów z nowego nadania) oraz prokuraturą projekt ustawy może wywołać gęsią skórkę, bynajmniej nie z podniecenia… raczej ze strachu.
Z jakiego powodu?
Ustawa dotyczy podmiotów zbiorowych, do których zaliczamy np. fundacje, stowarzyszenie oraz wszelkie spółki, w tym oczywiście spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.
Spółka taka odpowiada za działania swojego zarządu, ale także: pełnomocników, prokurentów, także fałszywych pełnomocników (np. osób dopuszczonych do działania bez umocowania prawnego w imieniu spółki), a nawet innych przedsiębiorców współdziałających ze spółką. W projekcie znajdują się co prawda przesłanki wyłączenia odpowiedzialności, ale dowiedzenie tych przesłanek (odwrotnie niż w procedurze karnej) przerzucone jest na sam podmiot zbiorowy – podstawową przesłanką pozwalającą na uniknięcie odpowiedzialności spółki jest wykazanie, że zarząd działał z należytą starannością lub zapewniono nadzór nad pracownikami i innymi osobami działającymi w imieniu spółki.
Należy przy tym pamiętać, że zgodnie z Kodeksem cywilnym miernik staranności zarządu jest podwyższony w stosunku do ogólnego miernika staranności obowiązującego w obrocie prawnym. Zarząd musi działać jak przystało na profesjonalistów, którzy są obyci z prowadzeniem przedsiębiorstw. „Panie Prokuratorze, ale ja nie wiedziałem!” nie wchodzi więc w grę, bo prokurator odpowie: „Miał Pan obowiązek wiedzieć, Prezesie!”
Ale to nie jest najgorsze w całej tej regulacji.
Spółka ponosi odpowiedzialność majątkową nawet wtedy, gdy z jakichś powodów czyn zabroniony popełniony przez jej organ nie stanowi przestępstwa (np. z powodu okoliczności wyłączającej przestępność czynu członka zarządu, jak np. niepoczytalność).
Ba, nawet gdy nie da się przypisać podmiotowi zbiorowemu odpowiedzialności, bo np. organy spółki były nieświadome brania udziału np. w karuzeli VAT to i tak można skonfiskować majątek spółki, dlaczego by nie?
Litościwie jednak, jeżeli orzeczenie przepadku składników majątkowych byłoby niewspółmiernie dolegliwe wobec osoby, której przysługują prawa majątkowe do podmiotu zbiorowego (czyli np. wspólnika), w szczególności gdy osoba ta zachowała należytą staranność, wymaganą w danych okolicznościach, w nadzorze nad działalnością tego podmiotu, sąd zamiast przepadku może orzec nawiązkę – to miłe, że Minister Sprawiedliwości myśli o majątku wspólników (przecież konfiskata majątku spółki znajduje odzwierciedlenie w wartości ich udziałów lub akcji) novum, nigdzie dotychczas w polskim prawie nie istniał obowiązek nadzorowania własnej spółki – wspólnik był dotychczas dawcą kapitału.
Następuje zmiana sposobu myślenia o obowiązkach wspólników i ich odpowiedzialności?
Chyba tak, niedawno pisałem o grzywnach dla wspólników, tutaj mamy chyba najbardziej jaskrawy przykład czegoś co jest jakąś wariacją na temat tzw. odpowiedzialności przebijającej.
Jakby tego wszystkiego było mało to prokuratura może już w czasie postępowania wprowadzić ze skutkiem natychmiastowym zarząd przymusowy. Po wprowadzeniu zarządu dopiero sąd zatwierdza decyzję prokuratora.
Spokojnie, są jeszcze wolne sądy w Rzeczypospolitej!
Ale zaraz, serio? Sądy?
Od 2005 roku, kiedy świadomie zacząłem interesować się pewnymi aspektami ochrony praw jednostki nie zmieniło się w tym zakresie wiele – w Polsce sądy masowo i bezrefleksyjnie stosują środki zapobiegawcze, m.in. areszty wydobywcze. Jestem pewien, że nowy rząd nic się w tym zakresie nie naprawi, w końcu nie trzeba wiele intelektu by stwierdzić, że w aktualnych zmianach w sądownictwie nie chodzi o to by było lepiej, ale o to by było swojsko.
A… i jeszcze deser:
Art. 30. Podmiot zbiorowy nie podlega odpowiedzialności na podstawie niniejszej ustawy, jeżeli od popełnienia czynu zabronionego upłynęło 10 lat.
Art. 63 ust. 1 Do odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione, o których mowa w art. 16 ustawy uchylanej w art. 64, popełnionych przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy, stosuje się przepisy wprowadzane niniejszą ustawą, pod warunkiem równoczesnego spełnienia przesłanek odpowiedzialności określonych w art. 3 ustawy uchylanej w art. 61.
Po polsku proszę?
W wolnym tłumaczeniu na polski znaczy to tyle, że można stosować wobec spółki nową ustawę (w tym środki zabezpieczające i karnych, takie jak konfiskaty, zarządy przymusowe) jeżeli tylko ziszczą się przesłanki odpowiedzialności wynikające z ustawy wcześniejszej– czyli znowu postawienie na głowie zasad prawa karnego, gdzie stosuje się zawsze przepisy, które są łagodniejsze i lepsze dla sprawcy.
Osobą odpowiedzialną za projekt jest wiceminister Warchoł.
4 comments on “Odpowiedzialność spółki z o.o. jako podmiotu zbiorowego”
Czyli trzeba się bać Panie Błażeju, albo pakować z naszego pięknego kraju.
Myślałem że mecenas Roman G. trochę przesadza.
Bolszewia.
Wiele osób jest zainteresowanych przykładami jak może działać ustawa o odpowiedzialności karnej podmiotów…..
Nie zgadzam się tylko że to bolszewia, to korporacje robia z nas niewolników rękami sprzedajnych polityków.
Miałem już do czynienia z naszym aparatem skarbowym, tłumaczyłem się z jedno złotowych wpływów ze sprzedaży na allegro. Powód w tytule aukcji było słowo NOWE spodnie kupione jako za małe z rok wcześniej.
Po trzech miesiącach kara z niższej półki dwa tysiące.
Facet darł się na mnie tylko nie przewidział że ja drę się głośniej, skończyło się na strasznej zadymie.
Dla porównania w 1989 roku przesłuchiwał mnie jakiś sierżant MO i było sympatyczniej.
Pozdrawiam
Myślę, że mecenas G. rzeczywiście przesadza lekko. Szczęśliwie jest to jeszcze projekt na etapie uzgodnień rządowych, chociaż widząc w jaką maszynkę do głosowania został zamieniony parlament… no nie wygląda to dobrze.
Wikipedia powinna tu linkować z hasła „Nomen omen” 🙂
Lechu, cóż za subtelny żarcik 🙂