Dzisiaj miałem zamieścić zaplanowany wpis na temat tego ile wynoszą honoraria prawnicze za czynności związane z utworzeniem spółki.
Muszę jednak zmienić temat, bo mnie zmroziło…
A wszystko przez wyrok Sądu Najwyższego, który niedawno został zaprezentowany szerszej publiczności*.
Sąd Najwyższy powiedział tak:
Prezes, który ma większościowe udziały w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, nie może jednocześnie korzystać z ubezpieczenia społecznego jako pracownik.
Chociaż uzasadnienie wyroku nie jest jeszcze dostępne to z komentarza w Gazecie Prawnej można wyczytać, że w omawianej sprawie, prezes spółki, który był niemal wyłącznym właścicielem przedsiębiorstwa i nie ma przełożonego, nie może podlegać ubezpieczeniom pracowniczym.
Dlaczego?
Według sędziów dlatego, że Kodeks pracy nie zezwala, aby ktoś jednocześnie mógł być praktycznie jedynym właścicielem spółki i jej pracownikiem. W takim przypadku brakuje podporządkowania pracownika pracodawcy, które jest jedną z przesłanek koniecznych dla zaistnienia stosunku pracy.
Wpisuje się to niestety w szerszą linię orzecznictwa Sądu Najwyższego dotyczącą jednak dotychczas wyłącznie jednoosobowych spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, w których sąd wskazuje, że chociaż formalnie umowę o pracę zawierają dwa podmioty (spółka i osoba fizyczna będąca jej udziałowcem), o tyle w sensie faktycznym jest to umowa w której nie ma podporządkowania na linii pracodawca – pracownik.
Teza ta nie wytrzymuje krytyki osadzonej w Kodeksie spółek handlowych.
Po to ustawodawca stworzył regulacje dotyczące zawierania umów przez członków zarządu ze spółką oraz szczególne regulacje dotyczące kontaktów na linii spółka – jedyny wspólnik, aby zaakcentować, że spółka i jej wspólnik to dwa odrębne podmioty. Wspólnik jest jedynie właścicielem kapitału, nie ma prawa reprezentowania spółki.
Nie jest też prawdą, że wspólnik – członek zarządu w takich sytuacjach podlega wyłącznie sobie. Podlega on spółce – osobie prawnej.
W sytuacji gdy mamy kilku wspólników każdy z nich ma prawo kontroli działalności spółki i pośrednio kontroli działań prezesa zarządu, co więcej czynności z zakresu prawa pracy wykonuje najczęściej osoba inna niż prezes, a mianowicie pełnomocnik zgromadzenia wspólników (w większych spółkach rada nadzorcza).
Na koniec dodam, że znaczna większość prawników zajmujących się prawem handlowym wyraźnie dopuszcza umowy o pracę także pomiędzy jednoosobową spółką, a jej wspólnikiem.
Czy regulacji Kodeksu spółek handlowych naprawdę nie da się inteligentnie pogodzić z Kodeksem pracy?
Błażej, co mam teraz zrobić?
Tak, wiem. W opisywanej przeze mnie sytuacji może być wielu członków zarządu, możesz wśród nich być także Ty.
Można przypuszczać, że po lekturze wyroku, ZUS będzie masowo kwestionował ważność umów o pracę. Jak jednak sądzę wiele będzie zależało od konkretnych przypadków, struktury kapitałowej, a nawet treści umowy spółki.
Czy powinienem rozważać np. umowę zlecenie albo kontrakt menedżerski?
Tak, to jedna z opcji, którą możesz wybrać. Dobry kontrakt menedżerski może być nawet lepszy niż umowa o pracę. Zanim jednak ulegniesz panice pamiętaj, że chociaż istotne dla praktyki, wyroki Sądu Najwyższego nie tworzą prawa w Polsce.
*wyrok SN z dnia 3 lipca 2011 r. w sprawie o sygn. akt I UK 8/11
57 comments on “Umowa o pracę większościowego wspólnika”
A jam takie pytanie: załóżmy, że spółka jest wieloosobowa, brak większościowych wspólników (kapitał rozproszony), no i funkcjonuje zarząd składający się z osób nie będących wspólnikami. Część członków zarządu ma umowy o pracę, część z nich inne umowy nie będące umowami o pracę.
Czy taka struktura „zatrudnienia” jest dopuszczalna? Czy jest możliwe, że w odniesieniu do jednych członków zarządu istniał będzie element podporządkowania pracowniczego, a w odniesieniu do innych brak będzie tego elementu?
Oczywiście zastanawia mnie ta kwestia w kontekście art. 22 par. 1(2) KP.
Proszę pytać SN. To nie mój pomysł 🙂
Ale ja jestem ciekaw Pańskiego stanowiska – w kontekście przedstawionego w poście Pańskiego poglądu na pojęcie podporządkowania pracowniczego…
Z tymi masowymi kontrolami z ZUS-u to chyba nit się nie będzie spieszył…
Zakwestionowanie umowy o pracę spowoduje powstanie nadpłaty składek ubezpieczeniowych i w konsekwencji zwrot nadpłaconych pieniędzy (oszczędnośc nawet do ok. 40% podstawy) spółce za ostatnie 10 lat, podczas gdy z drugiej strony obowiazek wyksięgowania z kosztów („dopłata” tylko ok. 19%) nastąpi za ostatnie 6-7 lat.
Nie chcę się rozpisywac nad mechanizmem ale praktycznie bez znaczących odsetek.
Jednocześnie przepisy ustawy o SUS nakładają obowiązek ubezpieczeniowy wyłącznie na udziałowców spółek jednoosobowych co powoduje całkowite „wakacje składkowe” dla wymienionych w wyroku SN osób.
To raczej przedsiebiorcy, którzy w międzyczasie nie korzystali z państwowej „opieki medycznej” czy zwolnień lekarskich mogą ruszyć do szturmowania ZUS z korektami deklaracji :)))
Panie Doktorze, a czemu miałoby byc tak, że nie można różnicować stosunków prawnych dotyczących świadczenia pracy na rzecz spółki?
Orzeczenie mówi, że taki pracownik nie może podlegać ubezpieczeniom społecznym, ale nie wynika z tego, że umowa o pracę jako taka jest niemożliwa do zawarcia. Coś źle rozumiem, czy też w tej sprawie jest wiadome coś więcej niźli tylko Błażej zacytował?
przepraszam, nie wnikałem w szczegóły, ale tym lepiej dla przedsiębiorcy 🙂
@ Błażej Sarzalski
Może można, zastanawiam się jednak, w jaki sposób należałoby to w praktyce przeprowadzić, tzn. w jaki sposób należałoby ukształtować stosunek prawny między spółką a zarządcą „niezależnym”, aby wykluczyć stosunek podporządkowania.
Innymi słowy, czy stosunek podporządkowania jest w tym wypadku elementem, którym de facto da się „manipulować” w celu osiągnięcia pożądanego stosunku prawnego? Bo jeżeli o elemencie podporządkowania mają decydować jakieś relacje korporacyjne np. między wspólnikami a członkami zarządu (taki pogląd chyba wynika z Pańskiego postu), to pojawia się wtedy pytanie, czy treść konkretnej umowy między spółką a członkiem zarządu ma wtedy jakieś znaczenie w kontekście art. 22 par. 1(2) KP. I czy wtedy mimo wszystko nie należałoby uznać, że np. umowa nazwana umową zlecenia to w istocie umowa o pracę?
A może należałoby pójść w innym kierunku i uznać (mimo brzmienia art. 203 par. 1 zd. 2 KSH), że stosunek pracy nie jest w żadnym wypadku odpowiednią konstrukcją prawną do kształtowania stosunków między spółką a członkami zarządu – z uwagi na brak rzeczywistego podporządkowania?
Co Pan o tym sądzi?
@Dariusz Bucior: A w jaki sposób przedsiębiorcy „maniupuluja” umowami o pracę/zlecenie?
Wydaje mi się, że element „podporządkowania” można osiągnąć poprzez odpowiednie unormowanie umowne – jeżeli mamy umowę o pracę to mamy np. czas świadczenia pracy, miejsce świadczenia pracy, element związany z wykonywaniem uchwał innych organów np. wynikających z umowy spółki (np. konieczność realizacji zaleceń wynikających z uchwał wspólników/rady nadzorczej), w przypadku zlecenia/kontraktu menedżerskiego zakres autonomii członka zarządu będzie szerszy (np. brak ograniczeń czasowych, brak określonego miejsca świadczenia pracy, większa swoboda decyzyjna).
To co proponuję to rozstrzygnie konkretnych problemów wedle konkretnych przypadków.
Nie mogę się jednak zgodzić na to co proponuje Sąd Najwyższy.
Otóż SN przyjmuje, że jest sfera formalna, gdzie spółka może być pracodawcą jako podmiot odrębny (osoba prawna) i sfera faktyczna, gdzie „faktycznie właścicielem jest jedyny wspólnik”, albo jak w najnowszym orzeczeniu „wspólnik większościowy”.
No i jakby na to nie patrzeć założenie jest błędne. Bo jeżeli mówimy o sferze faktów to fakty są identyczne jak „sfera formalna” – faktem jest, że spółka ma osobowość prawną, faktem jest że ma zdolność do bycia pracodawcą, faktem jest że ksh dopuszcza umowy na linii jedyny wspólnik – spółka (nie mówiąc już o wspólnikach większościowych).
Izba Pracy całkowicie rozmija się z istotą spółki kapitałowej, w której co do zasady wspólnik jest jedynie właścicielem udziałów, jest właścicielem kapitału, a nie osobą, która faktycznie prowadzi działalność spółki.
De lege lata (czyli zgodnie z tym co mamy w ustawach) uważam, że wszelkie umowy o pracę są dopuszczalne.
De lege ferenda (czyli jak ma być wedle naszych mniemań) możemy dyskutować, czy stosunek pracy jest odpowiedni dla członków zarządu.
Interesuje mnie Pana zdanie, Panie Dariuszu, jak to powinno wyglądać?
Podsumowując: według mnie umowa spółki, relacja udziałowa w spółce oraz treść umowy między spółką a członkiem zarządu będzie decydować o charakterze prawnym stosunku łączącego spółkę z jej członkiem zarządu.
@Lech: ja to rozumiem w ten sposób, że skoro w opisanej sytuacji nie może istnieć (i wg SN nie istnieje) stosunek podporządkowania pomiędzy pracownikiem i pracodawcą (czyli w opinii SN jedną i to samą osobą), to wyklucza to stwierdzenie, że powstał stosunek pracy, ponieważ jego immanentną cechą jest właśnie podporządkowanie. Skoro nie ma stosunku pracy, nie może powstać również tytuł do objęcia społecznymi ubezpieczeniami pracowniczymi. Wydaje mi się, że taki tok rozumowania doprowadził SN do tezy, którą zacytował Błażej na początku. Oczywiście pewnie można zawrzeć sobie umowę, która będzie nazywała się umową o pracę, ale w ocenie SN nie będzie ona kreować stosunku pracy.
@dr Dariusz Bucior: pozwolę sobie na kilka słów odpowiedzi, choć komentarz kierowany był do Błażeja. W takiej sytuacji moim zdaniem będą miały zastosowanie wszystkie zasady dotyczące ustalania, co jest, a co nie jest stosunkiem pracy. Oznacza to, że bada się nie tylko treść umowy, ale też rzeczywisty sposób jej wykonywania, przy czym dość duży nacisk kładzie się na wolę stron, szczególnie jeśli mamy do czynienia ze stronami, którym można przypisać większą świadomość prawną.
@Kalina: można i tak rozumować, tylko w jakim celu SN tak „uskomplikował” swój wywód? Pozostaje się cieszyć, że nie orzekł, iż „Prezes, który ma większościowe udziały w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, nie może jednocześnie korzystać z urlopu ,,tacierzyńskiego” jako pracownik.” i nie kazał się domyślać, że z tego wynika w ogóle zakaz bycia pracownikiem 🙂
@Lech: ale my nie wiemy czy SN komplikował coś, jedyne co mamy to urywek z Gazety Prawnej i teraz pozostaje nam się domyślać, na podstawie wcześniejszych orzeczeń o co chodziło wybitnym jurystom z SN 🙂
@Lech: nie mam zielonego pojęcia, dlaczego SN „uskomplikował” swój wywód. Czekamy na uzasadnienie z niecierpliwością 🙂
@ Błażej Sarzalski @ Kalina
Nie chodzi mi o to, że przedsiębiorcy „manipulują” umowami o pracę/zlecenia, w jakimś negatywnym znaczeniu. Chodzi o „sterowanie” elementami decydującymi o podporządkowaniu w celu ukształtowania takiego a nie innego stosunku prawnego.
Nie wiem, Panie Błażeju, jak powinna wyglądać docelowa regulacja „zatrudniania” członków zarządu, siedzą jednak we mnie, być może wyłącznie intuicyjne, wątpliwości, co do sensowności: a) przyjmowanego dualizmu relacji prawnych między spółką a zarządcami (stosunek organizacyjny v. stosunek zatrudnienia); b) adekwatności stosunku pracy do opisywania relacji „zatrudnienia” członków zarządu.
W szczególności mam wątpliwości, czy rzeczywiście między spółką a członkiem zarządu może istnieć stosunek podporządkowania, skoro spółka – jako osoba prawna – działa przez zarząd, jako swój organ. Sytuacja członków zarządu chyba daleko odbiega od sytuacji robotnika fabrycznego – paradygmatu w zakresie pracowniczego podporządkowania. No chyba, że będziemy tworzyć, za wzorem polskiego orzecznictwa, koncepcje jakiegoś „podporządkowania autonomicznego”.
Jest to zresztą chyba szerszy problem, który bywa od jakiegoś czasu dyskutowany, zwłaszcza w zagranicznej literaturze, czy element podporządkowania tradycyjnie rozumiany jest w stanie pełnić funkcjonalne kryterium służące rozgraniczeniu stosunku pracy od innych stosunków – w kontekście ochronnej funkcji stosunku pracy. Są autorzy, którzy formułują alternatywne koncepcje (np. Prof. Rudolf Wank w swojej rozprawie habilitacyjnej Arbeitnehmer und Selbständige, München 1988, który za kryterium rozgraniczenia przyjmuje element ryzyka gospodarczego).
Pani Kalino, nie wiem, czy wola stron ma tutaj duże znaczenie. Orzeczenie SN, które omawia Pan Błażej, jest dowodem tego, że wola stron dla sądu nie ma jakiegokolwiek znaczenia w sytuacji, gdy brak jest w ogóle elementu podporządkowania.
Zastanawia mnie, jakby sąd ocenił inne sytuacje. Niedawno zetknąłem się z umową o pracę członka zarządu giełdowej spółki akcyjnej, gdzie zapisano, że członek zarządu w zakresie wykonywanych obowiązków działa samodzielnie, podlega jednak zwierzchnictwu RN i WZA. Jako miejsce pracy wskazano siedzibę spółki i każdorazowe miejsce wykonywania obowiązków, zastrzeżono, że jest to praca w pełnym wymiarze czasu pracy, oraz że pracownik samodzielnie organizuje sobie rozkład obowiązków.
Czy w kontekście takich zapisów, a zwłaszcza w kontekście art. 375(1) KSH, można mówić o podporządkowaniu pracowniczym?
Czy gdyby uznać, że brak jest podporządkowania, to czy można byłoby kwestionować istnienie stosunku pracy?
Czy tutaj wola stron miałaby znaczenie?
Co do postulatu, aby przy ocenie istnienia stosunku pracy uwzględniać sposób wykonywania umowy, to też jakieś wątpliwości mi w głowie kołaczą – zapraszam do lektury mojego dzisiejszego postu: Efekt kameleona.
@Dariusz Bucior:
Obawiam się, że zbaczamy w ogóle w rejony dyskusji, które mogą doprowadzić nas do zanegowania Kodeksu pracy jako prawnej podstawy świadczenia pracy na rzecz różnych podmiotów.
Bo, w kontekście tego co Pan pisze, utwierdzam się w poglądzie, że prawo pracy i Kodeks pracy jako taki jest wymysłem z innej epoki, który w wielu przypadkach nie przystaje do potrzeb gospodarki rynkowej.
Stąd właśnie biorą się potem takie koncepcje jak „podporządkowanie autonomiczne” – bo sądy szukają nowej treści dla starych przepisów. I teraz albo akceptujemy istnienie takiej koncepcji i przykładamy równą miarę do wszystkich osób zarządzających spółkami i uznajemy, że prezes spółki to może być pracownik, albo przestańmy w ogóle ją akceptować, z uwagi na to, że prowadzi do wynaturzenia pierwotnego zamysłu normatywnego i zaakceptujmy, że określona kategoria ludzi nie może być pracownikami.
Do czasu jak sądy będą hołdować koncepcji „podporządkowania autonomicznego”, to mój pogląd na temat z posta się nie zmieni. Powinniśmy równo traktować każdego prezesa będącego jednocześnie wspólnikiem. Bo jeżeli w jednych sprawach uznajemy, że mamy podporządkowanie a w innych (podobnych), że nie – to coś tutaj jest nie tak.
A tym „czymś” jest to, że Sąd Najwyższy na podstawie jakichś pozaprawnych kryteriów (a właściwie potocznego rozumienia wspólnika jako „właściciela spółki”) robi psikus przedsiębiorcom, tak jakby mało innych problemów mieli…
Inna sprawa to rozważania na temat tego jak powinno to wyglądać w przyszłości, jaki powinien być stan idealny 🙂
Na koniec dodam, tylko że to miejsce, ten blog, te posty które piszę mają służyć moim klientom radą, co do tego jak postępować teraz, stąd może czasami nie chcę wdawać się w dyskusję na temat tego jak to powinno wyglądać. Czasami też po prostu nie zdążyłem wyrobić sobie zdania na pewne tematy 🙂
Obawiam się też, że nawet najlepsze nasze pomysły zmienią tylko tyle, że utoną zakrzyczane przez zwolenników walki ze „śmieciowymi umowami” 🙂
Taka koncepcja jak „podporządkowanie autonomiczne” może także prowadzić do niezadowalających rezultatów. Rozszerza ona zakres zastosowania przepisów prawa pracy (= więcej umów zostaje uznanych za umowy o pracę), co następuje kosztem innych umów, np. umów agencyjnych. A sądy nie mogą swobodnie wyznaczać granicy między umową o pracę a umową agencyjną – jest to kwestia regulowana przez prawo wspólnotowe (zresztą jeszcze bardziej niejasno).
Witajcie!
Jak słusznie zauważył autor tego szacownego bloga: „te posty które piszę mają służyć moim klientom radą, co do tego jak postępować”. Gdyby Błażej zaczął się wgłębiać w ten temat, jedyne co by pewnie tym uzyskał, to odstraszyłby swoich czytelników, nie obeznanych aż tak bardzo z prawem 🙂 A tak jest miły i ciekawy blog, który nawet ja sam czytam, choć z prawem mam tyle teraz wspólnego, co raz w roku napiszę coś o podatkach międzynarodowych na moim blog prawniczym.
@Leszek, zastanów się na studiami prawniczymi. Masz jeszcze szanse się dostać. Na pewno będziesz jednym z najlepszych 🙂
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich tu obecnych!
Rafał
Rafał: dla zrozumienia i podsumowania – w obecnej sytuacji uważam, żeby nie panikować, jednak w konkretnych przypadkach większościowych wspólników można rozważać umowę zlecenie/kontrakt menedżerski – o taka praktyczna rada dla ludzi 🙂
Inna sprawa to taka, że wykładnia SN mi bardzo nie pasuje i uważam, że w każdym przypadku na gruncie obecnych przepisów umowa o pracę powinna być dopuszczana nawet w spółkach jednoosobowych, przy czym tam z uwagi na treść ustawy o systemie ub. społecznych i tak mamy składki tak jak przedsiębiorca jednoosobowy.
@ Rafał Chmielewski
Mam nadzieję, że pogłębianie problematyki w dyskusji pod postem nie burzy przyjętej strategii marketingowej tego bloga i nie odstrasza klientów Pana Błażeja…? 🙂
@Dariusz Bucior:
Rafałowi chodzi o to, że nieprawnicy mogą nie rozumieć tej dyskusji. Jest dla nich potencjalnie nieatrakcyjna. Z drugiej strony jest na pewno wzbogacajaca dla prawników. Blog jest dla klienta bardziej i o niego muszę dbać bardziej.
Panie Błażeju – przecież tego rodzaju dyskusje pod postem mogą mieć również pozytywne konsekwencje, np.:
– mogą sprawić, że stanie się Pan, nawiązując do postu Pana Rafała, liderem w swojej specjalności;
– mogą skłonić innych prawników, którzy np. nie lubią zajmować się zakładaniem spółek (mnie to zupełnie nie kręci) do zlecenia Panu, jako podwykonawcy, takiego zadania.
Nawet jeżeli klient nie-prawnik nie rozumie dyskusji pod postem, to kto wie, może uzna, że autor posta jest naprawdę znawcą tematu, skoro jest w stanie prowadzić takie „dziwne” dyskusje… 🙂
Osobiście wątpię, aby jakaś dyskusja pod postem mogła odstraszyć klienta.
Ale oczywiście, jeżeli moje komentarze mają jakiś negatywny efekt marketingowy, to mogę zachowywać się np. jak „spam robot” i zamieszczać komentarze typu: „O, świetny post! Gratuluje!”, „Długo czekałem na tekst jak ten”, „W końcu wszystko rozumiem! Dzięki!” 🙂 No ale chyba nie o to chodzi…
@Dariusz Bucior:
Problem w tym, że to czy jestem liderem swojej specjalności, nie oceniają tylko prawnicy, ale także klienci 🙂
Niemniej, żeby nie było wątpliwości – ja bardzo doceniam Pana komentarze, ponieważ wnoszą one inną perspektywę.
Moja perspektywa jest opisem rzeczywistości prawnej, moimi przemyśleniami, czasami hasłowo zaznaczonymi problemami – Pana perspektywa, to pogłębione podejście naukowe, innymi słowy, swoimi komentarzami Pan dociera tam, gdzie ja się nie zapuszczam i czasami mnie Pan kusi, żebym też tam poszedł.
Czasem oczywiście mnie kusi, żeby iść. Czasem nawet idę, ale proszę zrozumieć, że muszę też pamiętać o tym, co jest celem tego bloga.
A cel tego bloga zilustrowałem w tym małym „manifeście”, znajdującym się w zakładce „o blogu”.
„Chcę aby to co wydawało Ci się do tej pory czarną magią prawników, którzy chowają skrzętnie swoje sekrety w wieżach z kości słoniowej, stało się wiedzą dostępną i łatwo przekładalną na praktykę.”
Sam Pan przyzna, że np. w naszej dyskusji nikt nie zdefiniował pojęcia „podporządkowania autonomicznego” 🙂 I tak, Pan wie o co chodzi, ja wiem o co chodzi, Kalina wie o co chodzi, inni prawnicy wiedzą o co chodzi, a jak nie wiedzą to sprawdzą, ale dla prezesa zarządu będącego jednocześnie większościowym udziałowcem, ma to marginalne znaczenie 🙂
Prezes chce radę: czy czas przenieść się na kontrakt menedżerski? Czy może umowa zlecenie? Czy jest ryzyko, że ZUS coś zakwestionuje? 🙂
To przypomina mi zresztą historię mojego kolegi z katedry postępowania cywilnego.
Zatrudniony został w dużej spółce. Dostał od razu „na twarz” skomplikowany problem prawny, który rozstrzygnął 10 stronicową opinią. Przedstawił ją prezesowi. Prezes przeczytał tylko wnioski. Kumpel czuł się potwornie zawiedziony 🙂
To jest jednak obraz tego jak odbieramy własne wywody my – prawnicy i nasi drodzy klienci 🙂
I tu docieramy do problemu czy blog ma być tylko narzędziem marketingowym czy może też stanowić pewną platformę wypowiedzi autora oraz przyczynek do głębszych dyskusji. Podzielam stanie Pana Darka, że dyskusja nie powinna żadnych klientów odstręczyć. Wręcz przeciwnie ilość komentarzy od „specjalistów” w mojej ocenie może nawet stanowić dla potencjalnych klientów potwierdzenie, że autor jest w swoim środowisku znany, a jego blog przyciąga również innych znawców tematu.
Zresztą, jak przeanalizować listę komentarzy to wychodzi, że i tak wypowiadają się głównie prawnicy bądź osoby z prawem związane (jak Lech).
Witam,
na jakimś portalu z kolei znalazłam orzecznictwo SN, że można:
wyrok Sądu Najwyższego z 16 grudnia 2008 r., I UK 162/08,
ale uchwały zgromadzenia wspólników zapadały taką ilością głosów, że wspólnik większościowy nie mógł samowolnie podjąć istotnych decyzji/działań.
To wpsólnik większościowy, powoływany przez RN ( +umowa) będący w stosunku pracy na stanowisku prezesa i pełniący jednocześnie obok funkcji zarządczych również funkcje „pracownicze” – kadry, sprzedaż itp., i podlegający zgromadzeniu wspólników, może mieć umowę o pracę i świadczenia pracownicze, czy nie?
@Pani Ewo:
Problem z orzecznictwem SN jest taki, że często można znaleźć co najmniej dwa przeciwstawne orzeczenia. Dlatego dziękuję za przytoczenie i tego.
W kontekście Pani pytania „czy prezes może mieć umowę o pracę i świadczenia pracownicze, czy nie?” trzeba pewnie udzielić odpowiedzi: „To zależy”.
Tak jak wspomniałem w moim poście, orzeczenia SN nie tworzą prawa, z tego co wiem to uzasadnienie do tego wyroku, który cytowałem w poście nie jest jeszcze dostępne, więc musimy trochę poczekać i zastanowić się, czy Sądowi Najwyższemu chodziło o konkretną sprawę, czy widzi tutaj jakąś regułę.
Z internetowych przecieków wynika, że w omawianej sprawie I UK 8/11 chodziło o to, że prezes tak naprawdę obszedł prawo sprzedając swojej żonie jeden udział w spółce. Ja jednak nie obawiałbym się sytuacji, w której mamy większościowego wspólnika na stanowisku prezesa, ale układ udziałów w spółce jest mniej „podejrzany” (taki kolokwializm mi się tu wkradł 🙂 )
W opisywanej przez Panią sytuacji spałbym spokojnie.
Witam,
Ten post pasuje do mojej sytuacji, dlatego chciałbym ją tutaj przedstawić wraz z pytaniem. Wniosek o założenie spółki z o.o. został wysłany właśnie do KRS (S24) – spółka nie jest jeszcze zarejestrowana. Podział udziałów: K = 57 (moje), X = 22, Y = 21. Zarząd – jednoosobowy – tylko ja (zapis w umowie spółki). Myślałem wcześniej, że wspólnika X (lub Y) powołamy na pełnomocnika jednomyślną uchwałą wspólników, a następnie X „podpisze mi” umowę o pracę. Chodzi mi przede wszystkim o ubezpieczenie zdrowotne, na emeryturę państwową nie liczę. Stąd pytanie – czy „tak można”? Bo rozumiem, że umowa zlecenie i kontrakt menedżerski nie zapewniają ubezpieczenia zdrowotnego, zgadza się? Wstawiam jeszcze linka, z którego wywnioskowałem, że moje rozumowanie jest poprawne: http://praca.gazetaprawna.pl/porady/493499,w_jaki_sposob_mozna_zatrudnic_prezesa_spolki_z_o_o_jako_jej_pracownika.html
Proponowany przez Pana sposób procedowania jest prawidłowy – odpowiedź więc jest raczej jednoznaczna: „tak można”.
Natomiast umowa zlecenie/kontrakt menedżerski (de facto też będący typem zlecenia) także stanowią podstawę do objęcia ubezpieczeniem zdrowotnym.
Dziękuję!
Właśnie rozważam złożenie zoo, bo muszę; nie ze względu na odpowiedzialność. Teraz mam działalność jednoosobową. martwię się o podwójne opodatkowanie. Mogę zrobić spółkę z żoną. Co będzie najtańsze w użytkowaniu i bezpieczne? Ze spółki chcę wyciągać ok 10 tys./m-c. Z ZUS chcę tylko zdrowotne.
Panie Dominiku, obawiam się, że za mało danych. Spółka z o.o. z żoną jest bezpieczna, chociaż szczerze powiedziawszy nie zastanawiałem się jak w przypadku gdyby miał Pan umowę o pracę ZUS potraktowałby sytuację, w której macie Państwo wspólność majątkową.
Z tego co widzę jednak, chce Pan uniknąć ZUSu (i tutaj mała poprawka – ubezpieczenie zdrowotne nie jest ubezpieczeniem społecznym) i zachować ubezpieczenie zdrowotne.
Rozumiem też, że nie planuje Pan kontynuowania działalności gospodarczej prowadzonej osobiście.
W tej sytuacji najlepiej byłoby nie zawierać ze spółką żadnej umowy (ani zlecenia, ani o pracę) a rozważyć czerpanie profitów z samego stosunku funkcjonalnego (tj. z samego powołania na funkcję prezesa zarządu bez żadnej umowy- wtedy jedynie należy odprowadzać zaliczki na podatek dochodowy), jednocześnie może Pan skorzystać z dobrodziejstwa dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego.
Prowadzenia działalności gospodarczej jeszcze nie wykluczam.
Czy wynagrodzenie ze stosunku funkcjonalnego jest kosztem spółki i pozwala uniknąć podwójnego opodatkowania?
Tak, jest to koszt uzyskania przychodu spółki. Jako koszt spółki obniża dochód, który opodatkowany jest podatkiem CIT. W tym sensie rzeczywiście wyłącza podwójne opodatkowanie niektórych sum.
Witam. Więc ja bedac prezesem moge miec wynagrodzenie pomijajac podwojne opodatkowanie? Moje wynagrodzenie jest kosztem uzyskania przychodu ,dobrze rozumiem?
Czy to znaczy, że poniższy casus nie jest aktualny?
Stan prawny: 2009-04-14 07:23
Wspólnik dwuosobowej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, który w charakterze pracownika osobiście zarządza zakładem pracy w imieniu takiego pracodawcy, jest obowiązkowo objęty ubezpieczeniami społecznymi z tytułu zawartej umowy o pracę, a zawarcie takiej umowy nie może być traktowane jako obejście prawa (wyrok Sądu Najwyższego z 16 grudnia 2008 r., I UK 162/08).
Wioletta D. była większościowym wspólnikiem i członkiem zarządu F. sp. z o.o. oraz sprawowała funkcję prezesa zarządu tej spółki. Od 1 listopada 2004 r. Wioletta D. została zatrudniona na podstawie umowy o pracę na czas nieokreślony, w pełnym wymiarze czasu pracy na stanowisku prezesa zarządu spółki, z wynagrodzeniem zasadniczym w kwocie 10 tys. zł oraz premią uznaniową w wysokości 100% wynagrodzenia podstawowego za szczególne osiągnięcia i zaangażowanie. Od tego dnia wnioskodawczyni była zgłoszona do pracowniczych ubezpieczeń społecznych. Do jej pracowniczych obowiązków należało zarządzanie strategiczne przedsiębiorstwem, organizacja jego działalności, nadzór nad realizacją zadań przedsiębiorstwa, polityka kadrowa, zabezpieczenie tajemnicy służbowej, a także nadzór „nad bieżącymi zobowiązaniami, kosztami i wynikami ekonomicznymi przedsiębiorstwa”. Natomiast do jej „pracowniczych uprawnień” należało zatrudnianie i zwalnianie pracowników, określanie zakresów odpowiedzialności i uprawnień poszczególnych stanowisk, ocena kwalifikacji i efektywności pracy pracowników oraz podejmowanie decyzji dotyczących wszystkich aspektów działalności przedsiębiorstwa. Do obowiązków wnioskodawczyni na zajmowanym stanowisku prezesa zarządu należało zatem zarządzanie i podejmowanie wszelkich strategicznych decyzji dotyczących spółki. Jako pracownik zatrudniony na stanowisku prezesa zarządu podlegała bezpośrednio zgromadzeniu wspólników (w którego skład wchodziła jako większościowy udziałowiec).
Jednak, niezależnie od zatrudnienia pracowniczego, prowadziła osobiście działalność gospodarczą, z tytułu której była wcześniej, przed zawarciem umowy o pracę, ubezpieczona.
Mimo zgłoszenia do ubezpieczeń jako pracownika, ZUS wydał decyzję stwierdzającą, że Wioletta D. nie podlega ubezpieczeniom społecznym z tytułu zatrudnienia na podstawie umowy o pracę w spółce F., ale podlega ubezpieczeniom z tytułu prowadzenia wspomnianej wcześniej działalności gospodarczej.
Odwołanie Wioletty D. oddalił Sąd Okręgowy w K. Apelacja wnioskodawczyni została uwzględniona – Sąd Apelacyjny w K. zmienił decyzję ZUS i nakazał objęcie Wioletty D. ubezpieczeniem pracowniczym.
Od tego wyroku skargę kasacyjną złożył ZUS, która w całości została oddalona przez Sąd Najwyższy.
Uzasadniając wyrok Sąd Najwyższy wskazał, że zgłoszenie ubezpieczonej, będącej jednym z dwóch wspólników spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, do pracowniczego ubezpieczenia społecznego miało oparcie w wykonywaniu przez ubezpieczoną nie tylko czynności związanych z zarządem i prowadzeniem spraw spółki, ale także w wykonywaniu typowych obowiązków pracowniczych w zakresie spraw kadrowych i finansowych (sprzedaży) spółki i to w pełnym wymiarze czasu pracy, „często przekraczającym normowany czas pracy”, za należnym wynagrodzeniem. Łącznie potwierdzało to jej pracowniczy status prawny na stanowisku prezesa zarządu spółki. Nie może być tak – stwierdził sąd – żeby wspólnik, który jest w stanie podołać obowiązkom świadczenia pracy na rzecz spółki, był zmuszony do zatrudnienia przy tej pracy innej osoby, jeżeli takie obowiązki może wykonywać osobiście w ramach zatrudnienia pracowniczego.
Stosunek pracy był w tym przypadku rzeczywiście realizowany. Ubezpieczona była poddana nie tylko ekonomicznej zależności od swojego pracodawcy (wypłata wynagrodzenia), ale także formalnemu nadzorowi sprawowanemu przez zgromadzenie wspólników, na którym podjęcie uchwał wymagało uzyskania takiej kwalifikowanej większości głosów, że posiadane przez ubezpieczoną udziały własnościowe jako wspólnika większościowego nie dawały jej statusu wspólnika dominującego, który mógłby samodzielnie decydować w sprawach istotnych dla spółki.
Ubezpieczona wypełniła wszystkie konstrukcyjne warunki pracowniczego zobowiązania. Ponadto była zgłoszona do pracowniczego ubezpieczenia społecznego, a ZUS przyjmował należne składki do czasu rozpoczęcia korzystania przez ubezpieczoną ze świadczeń przysługujących z tego ubezpieczenia. Należy bowiem wspomnieć, że w trakcie trwania stosunku pracy Wioletta B. urodziła dziecko i korzystała z tego tytułu ze świadczeń chorobowych, a później z zasiłku macierzyńskiego. Po upływie okresów korzystania z tych świadczeń powróciła do wykonywania obowiązków pracowniczych w spółce.
Biorąc to pod uwagę sąd stwierdził, że skoro osoba zarządzająca zakładem pracy w imieniu pracodawcy może być zatrudniona także na podstawie stosunku pracy, to realizowanie przez ubezpieczoną (będącą wspólnikiem wieloosobowej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością) obowiązków pracowniczych na stanowisku kierowniczym do osiągnięcia celów wynikających z legalnego pracowniczego tytułu ubezpieczenia społecznego nie było sprzeczne z prawem. Nie stanowiło też obejścia ustaw w rozumieniu art. 58 § 1 k.c. w związku z art. 300 k.p., a zatem nie mogło być zasadnie zakwestionowane.
Źródło: INFOR
Artykuł z dnia: 2009-04-14, ostatnia aktualizacja: 2009-04-14 07:23
Sądzę, że ten wyrok jest nadal aktualny, bo jest jakby obok wyroku o którym pisałem w notce wyżej.
Polecam zresztą ten wpis, w którym wyjaśniam o co chodziło SN: https://rejestracjaspolkizoo.pl/2011/12/02/skladki-zus-wiekszosciowego-wspolnika-o-co-chodzilo-sadowi-najwyzszemu/
Witam!
W świetle powyższych rozważań historia następująca:
– Małżeństwo (ze wspólnotą majątkową)
– Założyli spzoo
– Wspólnik mąż 490 udziałów
– Wspólnik żona 10 udziałów
– Zarząd jednoosobowy, ale to osoba trzecia (spoza grona wspólników)
– Mąż tylko jako prokurent (powołany uchwałą zarządu)
Czy Waszym zdaniem jest możliwość zatrudnienia tegoż prokurenta dodatkowo na umowę o pracę?
A jeśli tak, to czy może ona być ze stanowiskiem prokurent?
Zasadniczo rzecz biorąc ja uważam, że jest taka możliwość, ale jak potraktuje ten temat ZUS to nie mam pojęcia. W tym przypadku (a było już orzecznictwo SN) wspólnik większościowy podporządkowuje się w procesie pracy komuś innemu – prezesowi.
Witam,
Panie Błażeju moje pytanie tyczy się powyższego tematu. księgowa zwróciła uwagę ze umowa o pracę większościowego wspólnika sp. z o.o. nie ma racji bytu motywując to, iż wspólnik posiadający powyżej 50 % udziałów nie może zawrzeć umowy o pracę ze spółką gdyż podlegał by sam sobie.
A jak wygląda zatrudnienie małżonka w sp. z o.o. czy wynagrodzenie nie stanowi KUP ze względu na powiązania osobowe?
Księgowa nadinterpretuje prawo – bez przesady, że większościowy wspólnik nie może być zatrudniony na umowę o pracę… chodzi po prostu o zakres tej większości.
Małżonek wspólnika może być zatrudniony w spółce a jego wynagrodzenie stanowi koszty uzyskania przychodu.
Księgowa ma skądinąd rację, a na pewno chce Pani oszczędzić kłopotów.
Tu nawet nie chodzi o przepisy, które są na tzw. „styk”. Wszystko jest ok, większościowy wspólnik płaci składki, pracuje, nie ma problemu. Dopóki nie pójdzie na dłuższe zwolnienie, najlepszy przykład L4 w ciąży- wszystko zostanie zakwestionowane- w Sądzie prawdopodobnie w końcu wygra (choć różnie z tym może być teraz), ale współczuję batalii, straconych miesięcy bez kasy, nerwów itp. Prawda jest taka, że nie ma stosunku podporządkowania się, a jest to istotną przesłanką stosunku pracy i mimo, że prawnicy kombinują/doradzają, że „się da” ja po zapoznaniu się z case’ami prawnymi i sądowymi/ZUSy itp. się nie zdecydowałam na umowę o pracę w swojej spółce. Mąż może być, nie ma przeszkód, zwłaszcza jeśli rzeczywiście będzie pracował na rzecz spółki.
Witam, ja mam taki problem, posiadam 75% udziałów w sp. z o.o. i właśnie zostałem prezesem zarządu. Jak w takiej sytuacji wygląda kwestia głosowania uchwał typu absolutorium czy przegłosowanie sprawozdania rocznego spółki skoro KSH art 244 jest tak restrykcyjny. Czy mam po prostu wyłączyć się z głosowania mimo 75% i błagać wspólnika 25% o głosowanie ze moją wolą?
dziękuję za pomoc
Art. 244 nie dotyczy sprawozdania rocznego. A brak absolutorium to grożenie paluszkiem, nic więcej 🙂
Jestem większościowym udziałowcem, któremu właśnie ZUS postanowił „zwrócić” składki za kilkanaście lat. Jestem też prawniczym laikiem i nie potrafię zrozumieć dwóch rzeczy, może ktoś mi wytłumaczy? Z góry serdecznie dziękuję!!
1. Dlaczego wszyscy(!) zgadzają się bez mrugnięcia okiem, że dla skuteczności umowy o pracę – przynajmniej na gruncie ZUS – konieczne jest istnienie realnego podporządkowania. Według mnie jest to tylko uprawnienie pracodawcy (nie jakiś obowiązek), ekwiwalent pewnych obowiązków jakie nakłada na niego relacja pracownik-pracodawca . Możliwość wydawania poleceń pracownikowi równoważy, w pewnym stopniu, ryzyko jakie prawie w całości spada na pracodawcę w ramach stosunku pracy. Idąc konsekwentnie za koniecznością istnienia(!) podporządkowania, można by dla jakichś niecnych celów, np. zakwestionować „zwykłą” umowę o pracę, owszem realizowaną, ale w warunkach kiedy to pracodawca zaprzestał trwale interesowania się wykonywaną pracą (np. wyjechał) i płaci tylko wynagrodzenie.
2. Wiadomo, że od 1999 roku ZUS zbiera szczegółową informację o wszystkich umowach o pracę i związanych z nimi transferach pieniężnych. W połączeniu z rejestrem KRS, co do którego jesteśmy nawet pewni, że przekazane informacje przeczytał żywy człowiek, Państwo „wiedziało” o wszystkim od początku i „siedziało cicho”. Zakładamy, że tego o czym Państwa nie powiadomiliśmy (forma umowy, reprezentacja, itd.) jest bez zarzutu. W moim przypadku ZUS przeprowadził nawet kilka late temu kontrolę i niczego złego się nie dopatrzył. Dlaczego sąd ignoruje całkowicie przepływ informacji związany z postępem technicznym, który ZUS jakoś nawet tam wdrożył? Czy nie można zarzucić Państwu działania w złej wierze? Odwrotnie: czy można zarzucić takie działanie zainteresowanym? Czy nie występuje tutaj nadużycie dominującej pozycji Państwa – obywatel nawet gdy nie odbierze urzędowego pisma ponosi jego konsekwencje? Czy nie istnieje taka kategoria jak „zaufanie do organów Państwa”?
Jeszcze pytanie dodatkowe: jakie są skutki podatkowe „powrotu” składek do spółki? Najlepiej z podziałem na te z ostatnich 5 lat i starsze.
1. Nikt z tym nie dyskutuje, bo to jest cecha stosunku pracy, która w dużej mierze konstytuuje ten stosunek i tyle – tak wynika z przepisów Kodeksu pracy.
2. ZUS generalnie działa opieszale. Co do skutków podatkowych, za ostatnie 5 lat należałoby wyrzucić je z kosztów i zrobić korektę… trochę masakra 🙂
za ostatnie… 6 lat, czyli od 01.2012 😉
1. Art. 22. § 1. Przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca – do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.
—
Chyba tyle na ten temat jest w paragrafach?? Podporządkowanie pracodawcy określone jest wręcz jako obowiązek pracownika. Moim zdaniem, z powyższego tekstu wcale nie wynika, że pracodawca MUSI sprawować kierownictwo jeżeli chce być pracodawcą, jest to już wnioskowanie typu „co autor chciał przez to powiedzieć”. Mnie laika dziwi stadność myślenia akurat w tej kwestii, nasze prawo nie opiera się przecież o precedensy?? Prawnicy potrafią tworzyć przedziwne „konstrukty” logiczne, a akurat tutaj nikt się nie pokusił o oryginalność, chociaż był podobno jakiś, całkiem oryginalny wyrok SN, pewnie jednak nie podzielał mojego rewolucyjnego poglądu:).
2. Na chłopski rozum, umowa o pracę jest umową „prawie trójstronną” (udziałowiec może być PRAWIE stuprocentowy:). Inaczej: zawarcie umowy o pracę prowadzi do zawarcia równoległej umowy o ubezpieczenie pracownika w ZUS. ZUS jest za pomocą komunikatu elektronicznego informowany o szczegółach umowy, do której właśnie przystąpił. (Na marginesie: jakaż frajda dla stron umowy, nieczęsta sytuacja gdy swobodna decyzja obywateli wymusza coś na Państwie.) ZUS nie może zaprzeczyć, że przy założeniu pełnej staranności z jego strony(!), dokładnie(!) wiedział „w co się pakuje”. Zatem, proszę się nie dziwić zdziwieniu chłopa, że ZUS może się obudzić kiedykolwiek i pod jakimkolwiek pretekstem wycofać się z zawartej umowy, a wymiar SPRAWIEDLIWOŚCI składa tylko dłonie do oklasków.
3. Czyli wszystko z kosztów CIT + dokonane wypłaty dla pracownika/udziałowca opodatkowane jak dywidenda + praca faktycznie wykonana jako nieodpłatne świadczenie do przychodów CIT. Czy tak? A co z dokonanym przypisem/zwrotem składki?
1. Polecam lekturę art. 100 kodeksu pracy.
2. Ja się nie dziwię zdziwieniu, sam zauważam, że było w orzecznictwie różnie na ten temat i nie jestem zwolennikiem tych tez o braku podporządkowania pracowniczego, inna sprawa, jak słusznie gdzieś dr Bucior w komentarzach napisał – czy umowa o pracę w ogóle przystaje do funkcji menedżerskich?
3. Polecam kontakt z doradcą podatkowym (np. komentujący wyżej Robert Okulski) albo radcą prawnym. Nikt na forum publicznym nie będzie udzielał wiążących odpowiedzi na takie tematy. Zasugeruję tylko, że niekoniecznie wypłaty dla wspólnika mają być opodatkowane jako dywidenda, a praca nie była nieodpłatna. Skoro była praca to była płaca, była jakaś umowa, nie może być to umowa o pracę – w obliczu zaistniałego problemu powstał problem kwalifikacji zawartej umowy, bo że była umowa to nie budzi raczej wątpliwości, np. umowa zlecenia albo umowa o świadczenie usług? Może trzeba się odwoływać do sądu? 🙂 Tyle sugestii
1. Przeczytałem i SORRY, jak mawiali wielcy ludzie, nie widzę związku.
2. Tutaj widzę związek, ale … z punktem pierwszym.
3. Z tymi podatkami to celowo pojechałem po bandzie, aby pokazać Matrix wyłaniający się zza zakrętu. Chociaż kto wie? Co do sądu: :):):) i odwrotnie!
4. Jak wyżej widać spieram się i kłócę, chociaż się nie znam. Dlatego z naciskiem chciałem dodać: jestem naprawdę wdzięczny Panu, oraz Robertowi za cenne uwagi. Serdecznie dziękuję! Wiem, że dla Panów prostowanie paragrafów jest zarabianiem na chleb, a nie gawędą przy porannej kawie. Tym bardziej jestem wdzięczny.
Ja bym nie podatkował wypłaty jako dywidenda, co przecież zrodzi dodatkowe koszty w postaci odsetek. Nie ma do tego podstaw, przed skorygowaniem bilansu i (ewentualnym – bo to przecież nie obowiązek) podjęciem takiej uchwały, a kwoty można potraktować jako wypłacone nienależnie i zażądać zwrotu.
Korekta ZUS ze strony spółki = zwrot składki i tyle. Składki „wyszły” z kosztów więc wróciły na konto. Jak to ująć w PIT „pracownika” – to już będzie lepsza zabawa…
Dzień dobry Panie Mecenasie. Czytając całą tą dyskusję ciężko jednoznacznie wyrobić sobie zdanie końcowe. To, czy wspólnik większościowy, który ma powiedzmy 80 % udziałów (drugi ma 20%) może być jednocześnie jedynym członkiem zarządu (prezesem) z umową o pracę? Czy ZUS jednak to zakwestionuje?
Proszę mi wierzyć, że prawnicy również nie mają wyrobionego do końca zdania w tym temacie 🙂 Mój aktualny pogląd na sprawę, wynikły z praktyki, jest taki, że wspólników większościowych (choćby to było 51%) nie zatrudnia się na umowę o pracę. Zawsze można wykorzystać umowę zlecenie, albo wynagradzać prezesa z tytułu samej funkcji.
Witam , mam pytanie , spółka powstała w 2013 r -7 lat temu , jeden prezes 100 procent udziałów , plus wspólnik , 3 miesiace płacony zus na kredyt , spółka nie miała nigdy żadnych obrotów , po 3 miesiacach wspólnik i prezeska spisali zbycie udziałów ale nie poświadczyli notarialnie z powodu wyjazdu wspólnika , spółka martwa , bez dochodów , prezeska pracuje gdzieś rok na najniższej krajowej w biurze , potem rejestrowana jest w urzedzie pracy , po 7 latach zus upomina się o pieniądze , bagatela tylko za okres 2013 – 2015 roku ok 36 tyś , pytanie czy można liczyc zus jesli prezes nie ma wypłaty ani kapitału ( w spółce ani poza spółką fizycznie ) , i czy umowa zbycia z 2013 roku nie poświadczona notarialnie , z którą poświadczają strony ( można poświadczyć teraz) będzie honorowana ?
mam pytanie , spółka powstała w 2013 r -7 lat temu , jeden prezes 100 procent udziałów , plus wspólnik , 3 miesiace płacony zus na kredyt , spółka nie miała nigdy żadnych obrotów , po 3 miesiacach wspólnik i prezeska spisali zbycie udziałów ale nie poświadczyli notarialnie z powodu wyjazdu wspólnika , spółka martwa , bez dochodów , prezeska pracuje gdzieś rok na najniższej krajowej w biurze , potem rejestrowana jest w urzedzie pracy , po 7 latach zus upomina się o pieniądze , bagatela tylko za okres 2013 – 2015 roku ok 36 tyś , pytanie czy można liczyc zus jesli prezes nie ma wypłaty ani kapitału ( w spółce ani poza spółką fizycznie ) , i czy umowa zbycia z 2013 roku nie poświadczona notarialnie , z którą poświadczają strony ( można poświadczyć teraz) będzie honorowana ?
W tej historii mi się rozjezdza coś. Prezes 100 procent udziałów i wspólnik… To był ten wspólnik czy go nie było? Można próbować pisać, że się działalności nie prowadziło, ale szanse są nikłe jeżeli posiadało się 100 udziałów.
To podstawa w doradztwie, jeśli nie ma precyzyjnego pytania ciężko jest udzielić precyzyjną odpowiedź 🙂 Swoją drogą kwestia świetnie się wpisuje w reklamę niektórych „doradców” z Koziej Wólki – założymy Ci spółkę żebyś nie płacił ZUS 😀
Ale pogdybajmy…
Jeśli ZUS poczuł się zainteresowany, to wychodzi na to że wspólnik=prezes, tym bardziej, że prezesi-niewspólnicy nie zbywają udziałów. Przy tym założeniu składki wymagane są od 100%-towego WSPÓLNIKA (prezesowanie nie ma znaczenia). Wspólnik jednoosobowej Spzoo traktowany jest jak „zwykły” przedsiębiorca, więc płaci składki z tytułu prowadzonej przez spółkę działalności gospodarczej, niezależnie od tego, czy spółka przynosi dochody, czy nie. Ważne jest jednak, że od działalności REALNIE PROWADZONEJ, a nie „wpisanej” do rejestru.
Potwierdzają to liczne orzeczenia NSA, m in. II GSK 2053/13 uchylającym kasację wyroku WSA wskazującego iż : „podstawowe znaczenie dla objęcia ubezpieczeniem zdrowotnym ma fakt rzeczywistego wykonywania – lub niewykonywania działalności gospodarczej. Wywodzenie daleko idących konsekwencji dla prowadzących działalność gospodarczą z faktu długotrwałego utrzymywania wpisu do ewidencji nie jest uprawnione”, podobnie II GSK 1620/12 czy II GSK 262/13. Wyrok o podobnej treści zapadł właśnie „na dniach” i był opisywany w prasie, ale jakoś nie mogę go znaleźć 🙁
Warto jednak pamiętać, że PROWADZENIE d.g. nie jest równoznaczne z samą tylko SPRZEDAŻĄ. W wyroku SN z 6,06,2013 II UK 326/12 czytamy : „W działalności gospodarczej są okresy aktywności zawodowej oraz okresy wyczekiwania na kolejne transakcje lub zamówienia, bądź poszukiwania zbytu na swoje usługi /…/ Wnioskodawca sam dysponuje czasem przeznaczonym na wykonywanie działalności i może go wykorzystać na bezpośrednie świadczenie usług, na czynności pomocnicze, wreszcie może swój czas wykorzystać na sprawy prywatne…”.
Jeśli zatem d.g. (a nie „sprzedaż”) nie była FAKTYCZNIE prowadzona jest szansa wybronienia się z ZUS po… odpowiednim ciągu procesów przed WSA i NSA. Przynajmniej dopóty, dopóki te stoją na stanowisku, że ciężar dowodu o prowadzeniu d.g. stoi po stronie ZUS 😉
p.s.
po 7 latach ?? Aktualnie przedawnienie jest 5 więc pytanie czy może jednak upomina się już od dłuższego czasu, czy… nie powinien się już upominać w ogóle.